Dziś o godz. 12:00 w Bazylice Mniejszej w Rudach została odprawiona Msza Święta do Bożej Opatrzności za wstawiennictwem Matki Bożej Rudzkiej – Pokornej, z podziękowaniem za otrzymane łaski oraz z prośbą o dalsze Boże błogosławieństwo dla ks. Grzegorza Lepiorza za jego posługę w naszej parafii.
  Wszyscy parafianie pragną z serca podziękować Drogiemu Księdzu Wikaremu Grzegorzowi Lepiorzowi za jego dwuletnią pracę duszpasterską w naszej wspólnocie, mówiąc z głębi serca – BÓG ZAPŁAĆ!
  Księże Grzegorzu, składamy Ci serdeczne podziękowania za wszelkie zaangażowanie, za zbliżanie nas do Boga i pogłębianie naszej wiary. Dziękujemy za każde słowo: to, które padało podczas głoszonych homilii, to, które przekazywałeś w konfesjonale, a także to, które usłyszeliśmy w zwykłych rozmowach. Szczególnie dziękujemy za Twoją posługę duszpasterską, wygłoszone kazania, odprawione Msze Święte, za wszystkie odwiedziny duszpasterskie w naszych domach oraz za modlitwy zanoszone za nas do Boga.
   Księże, od października rozpoczniesz swoją posługę misyjną w Kazachstanie. Pragniemy życzyć Ci wszystkiego, co najlepsze w nowej parafii św. Józefa w Makińsku. Niech Boża opatrzność czuwa nad Tobą każdego dnia, dodając Ci sił i odwagi w niesieniu Ewangelii na nowy, nieznany grunt. Życzymy, abyś spotkał tam ludzi otwartych na Boże słowo, i aby Twoja praca przyniosła obfite owoce. Pamiętamy o Tobie w modlitwach i życzymy, abyś zawsze czuł nasze wsparcie. Niech Bóg Cię błogosławi na tej nowej drodze!



Co uczyniliśmy ze swoim chrztem?

O pielgrzymce szlakiem św. Edyty Stein do Bad Bergzabern, świadomym wyborze chrześcijaństwa i wezwaniu do wierności mówi ks. Grzegorz Lepiorz.



Klaudia Cwołek: Dwa lata temu wyruszył Ksiądz na pierwszą pieszą pielgrzymkę szlakiem św. Edyty Stein przez Lubliniec do Wrocławia. To było u początku rozwijającej się przyjaźni z tą wyjątkową świętą, co było dalej?

Ks. Grzegorz Lepiorz: W 2022 roku szedłem do miejsca jej narodzenia we Wrocławiu, a rok temu udałem się do miejsca męczeńskiej śmierci w obozie w Auschwitz-Birkenau. Pomyślałem, że warto być także w miejscu jej nawrócenia i chrztu w Bad Bergzabern w Niemczech, który przyjęła po latach poszukiwań jako dorosła kobieta i filozof. Tam właśnie, będąc u przyjaciółki, wciąż poszukująca, wyjęła z biblioteczki autobiografię św. Teresy od Jezusa. Gdy skończyła lekturę, powiedziała: „To jest prawda”, i ten moment zadecydował o przyjęciu przez nią chrześcijaństwa.

Wrocław i Auschwitz to stosunkowo mała odległość. Tegoroczna trasa wymagała chyba większych przygotowań?

Zasadnicza kwestia dotyczyła tego, skąd zacząć drogę, żeby zmieścić się w czasie urlopu. Uznałem, że dobrym miejscem będzie opactwo benedyktyńskie w Beuron, gdzie Edyta Stein jeździła i modliła się, szczególnie w Wielkim Tygodniu. Tam nabierała duchowych sił, przyjaźniła się z benedyktynami. Tak więc z Polski wyjechałem 9 lipca, a z opactwa wyruszyłem pieszo 12 lipca. W drodze byłem 10 dni, na miejsce doszedłem 21 lipca po południu. Trasa liczyła około 275 kilometrów, a pogoda mi sprzyjała. Owszem, były upały, ale wolę iść w gorących temperaturach niż wtedy, gdy pada.

Czy po drodze odwiedził Ksiądz jeszcze jakieś inne miejsca związane z Edytą?

Koniecznie chciałem przejść przez Freiburg, z którym była bardzo związana przez filozofię, jako asystentka Edmunda Husserla. Musiałem trochę nadrobić drogę, ale zależało mi na tym bardzo. Znalazłem też klasztor benedyktynek w San Lioba, z którymi prowadziła korespondencję, i gdzie przyjeżdżała na wypoczynek. Jest tam zachowany pokoik, w którym się zatrzymywała, z różnymi pamiątkami, zdjęciami Edyty i sióstr zakonnych, z którymi się znała. Stamtąd już w kierunku północnym ruszyłem bezpośrednio do Bad Bergzabern.

Jaki charakter miała ta droga?

To była indywidualna pielgrzymka, z nastawieniem na modlitwę i skupienie. Trasę podzieliłem sobie na odcinki już zimą, planując dziennie mniej więcej 30 kilometrów. Wtedy zdecydowałem, że będę spał głównie na polach kempingowych, niosłem więc ze sobą namiot. Na drogę wziąłem do słuchania, w formie audiobooka, żywot św. Teresy Wielkiej, który miał dla Edyty tak przełomowe znaczenie.

Czy był Ksiądz rozpoznawany jako pielgrzym?

Tak. Byłem bardzo zbudowany otwartością i życzliwością ludzi. Widząc mnie, jak idę z plecakiem, ludzie zatrzymywali się i pytali, czy czegoś nie potrzebuję, czy może mi pomóc. Ktoś, gdy siedziałem pod sklepem, przyniósł mi napój. Jeden mężczyzna, który widział mnie już dzień wcześniej na trasie, pytał, kim jestem. Wyjaśniałem, że księdzem z Polski, że lubię Edytę Stein i idę do miejsc, w których przebywała. Benedyktyn w opactwie dał mi prowiant na drogę, niektórzy chcieli mnie podwieźć, ale wtedy tłumaczyłem, że jednak chcę iść pieszo.

Czy spotkane osoby wiedziały, kim jest Edyta Stein?

Oprócz zakonników i zakonnic, raczej nie. Na ile umiałem, starałem się powiedzieć o niej parę słów po niemiecku.

Co zastał Ksiądz u celu?

Bad Bergzabern to bardzo ważne miejsce dla Edyty Stein, gdzie po latach poszukiwań, w wieku 30 lat, w kościele św. Marcina 1 stycznia 1922 r. przyjęła chrzest i Pierwszą Komunię. Dotarłem tam w niedzielę przed 17.00. Kościół jest otwarty, podobnie jak wiele kościołów, które spotkałem po drodze, co było dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. W Bad Bergzabern rozmawiałem z księdzem z Indii, który pełni tam posługę kapłańską. Chrzcielnica, upamiętniająca Edytę Stein, znajduje się z tyłu kościoła, co pokazuje, że chrzest to brama wszystkich innych sakramentów i początek nowego życia. Ma ona bardzo ciekawą symbolikę. Na górze umieszczony jest gołąb, który w dziobie ma perłę. Jest to nawiązanie do ewangelicznej przypowieści o perle, która mówi o gotowości sprzedania i oddania wszystkiego, by zdobyć najcenniejszy skarb. Dla Edyty Stein tą perłą był Pan Jezus, szukała go przez wiele lat, przez różne wydarzenia życiowe i doświadczenia. A gdy go znalazła, oddała wszystko i wstąpiła do Karmelu, pomimo niezrozumienia, zwłaszcza ze strony żydowskiej rodziny i matki, która nie potrafiła jej wybaczyć tej decyzji. Z Jezusem zjednoczyła się ostatecznie po śmierci męczeńskiej w obozie koncentracyjnym, ofiarując życie za swój naród. Chrzcielnica ustawiona jest na Gwieździe Dawida, co podkreśla jej religijne korzenie.

W kościele znajduje się także podwieszana, bardzo ciekawa figura Edyty w habicie karmelitańskim jako Teresy Benedykty od Krzyża, wokół której są umieszczone świece. Na miejscu można zaopatrzyć się w różne pozycje książkowe i materiały jej poświęcone. A na zewnątrz jest jej pomnik w stroju zakonnym, również połączony w podstawie z Gwiazdą Dawida.

Jakie refleksje towarzyszyły Księdzu w drodze?

Wiele myśli łączyło się ze słuchanym tekstem Teresy Wielkiej i – zgodnie z intencją pielgrzymki – z sakramentem chrztu. Kiedy kawałek drogi przechodziłem przez Francję, przypomniało mi się, jak Jan Paweł II, podczas swojej wizyty w tym kraju, pytał: „Francjo, najstarsza córo Kościoła, co uczyniłaś ze swoim chrztem?”. Podobne pytanie towarzyszyło mi podczas ostatniego etapu mojej pielgrzymki. Umocniłem się w przekonaniu, że warto być świadomym chrześcijaninem, nie tylko z metryki i nazwy. Tego uczy mnie też Edyta Stein, która tak bardzo odpowiedzialnie przyjęła chrzest. Zresztą to wydarzenie z jej życiorysu bardzo mocno poruszyło mnie dwa lata temu, gdy zacząłem ją bliżej poznawać. Zafascynowało mnie, że będąc bardzo wykształconą kobietą, o szerokich horyzontach, świadomie wybrała Chrystusa, płacąc za to ogromną cenę. U celu pielgrzymki znalazłem niemiecki modlitewnik i odnowiłem moje przyrzeczenia chrztu świętego. Czuję się zaproszony, by każdego dnia odkrywać tę najcenniejszą perłę, którą jest Pan Jezus i z Nim się jednoczyć, pozostając wiernym do końca.

Rozważając świadomy wybór chrześcijaństwa, myślał Ksiądz, że już wkrótce może chrzcić dorosłe osoby na Wschodzie w Kazachstanie?

Akurat o takiej perspektywie nie myślałem, ale w kontekście mojego planowanego wyjazdu na misje zyskałem dużo światła i inspiracji. W drugim dniu drogi z audiobooka słuchałem, jak św. Teresa Wielka mocno zawierzała swoje życie św. Józefowi, że to był jej szczególny patron, któremu oddawała wszystkie sprawy. W tym właśnie dniu wieczorem otrzymałem wiadomość od arcybiskupa z Astany, że najprawdopodobniej będę skierowany do parafii św. Józefa w Makińsku. Miałem jeszcze inne ciekawe wydarzenie, które także odbieram jako znak Bożej opatrzności. Po dojściu do celu trochę liczyłem na nocleg na plebanii w Bad Bergzabern, ale takiej propozycji nie otrzymałem, więc szukałem jakiegoś miejsca. I pierwszy z losowo wybranych adresów okazał się hotelem zarządzanym przez panią Swietłanę, która urodziła się w Kazachstanie i żyła tam 28 lat, a od ponad 30 lat mieszka w Niemczech. Zgadaliśmy się po rosyjsku i porozmawialiśmy o Kazachstanie. Bardzo się ucieszyłem z tego spotkania, to było piękne zwieńczenie mojej pielgrzymki.

Gość Gliwicki 31/202401.08.2024 00:00
Klaudia Cwołek